Efekt szkła
Witam wszystkich a w
szczególności tych, którzy znaleźli trochę czasu na zajrzenie do
mojego bloga w okresie Świąt Bożego Narodzenia tak jak i ja
znalazłem nieco czasu by nadrobić na nim zaległości :D Spotka się
to z nagrodą w postaci kolejnego wpisu ;) Szczególne pozdrowionka
kieruję dla Anji, która na
swój sposób zmotywowała mnie do produkcyjności :D Postanowiłem
podjąć dziś temat dosyć ciekawy w zakresie nieśmiałości, fobii
czy generalnie jakiś lęków więc liczę na to, że Anja poczuje
się tym bardziej dopieszczona :D Jest to bowiem temat, który na
pewno nie jest jej obcy przynajmniej tak w całości stąd może
zainteresować ;) Cofniemy się nieco do cieplejszego klimatu bo tu
uwaga – temat czeka na was już od jakiegoś co najmniej lipca ^^
Tak będę cofał się tu nieco do wydarzeń sprzed kilku miesięcy,
ale wcześniej cofnę się jeszcze bardziej bowiem w latach. Zrobię
mały, naprawdę krótki miks przypominajkę. Przypominajkę głównie
dla tych, którzy pamiętają moje wpisy przed tym blogiem, ale o tym
już za chwilę ;)
Pamiętacie
może mój pierwszy wpis na blogu nieśmiałych? Nie? To już
przypominam lub uświadamiam tych, którzy nie mieli okazji
przeczytać ;) Pisałem wtedy o sposobie na przełamywanie
nieśmiałości czy też fobii społecznej. Sposobie, który idealny
nie jest, ciężko o idealny sposób w psychologii. Złoty środek
tutaj to taka w zasadzie utopia. Jednak z tego sposobu sam staram się
korzystać aby móc osiągnąć coś pomimo paraliżującego lęku i
wydaje mi się to jeden z lepszych sposobów na przełamywanie
nieśmiałości lub jej zagłuszanie. Jaka różnica? Z grubsza taka,
że jeśli przełamujemy to przy kolejnej podobnej sytuacji nie
sprawia nam to już dyskomfortu psychicznego. Jeśli zagłuszamy to
jedynie osiągamy cel zagłuszając swój instynkt obronny zmuszający
do rezygnacji i ucieczki, ale ten instynkt odezwie się ponownie przy
podobnej sytuacji zmuszając nas do ponownego zagłuszenia. Nie
odchodząc już jednak bardziej od tematu tym sposobem jest wcielenie
się w aktora odgrywającego jakąś rolę. Wyobrażenie sobie siebie
jako aktora i innych ludzi jako innych aktorów, otoczenie jako plan
filmowy czy też scenę oraz cel do osiągnięcia jako swoisty
scenariusz. Wpis zdaje się wtedy nazwałem - „Jesteś nieśmiały?
Zostań aktorem...”. Albo jakoś podobnie bo już nie pamiętam :D
Bardzo
fajnie się wtedy rozpisałem, bodajże też powołałem się na
jednego ze swoich ulubionych socjologów – E. Goffmana i jego
dzieło pt. „Człowiek w Teatrze Życia Społecznego”. Sam tytuł
wiele mówi ;) Nie będę rekonstruował tamtego wpisu bo to był
pierwszy mój wpis i naprawdę mało z niego pamiętam. Po za tym
chciałem podjąć nieco inny temat, dla którego ten sposób na
przełamanie lub zagłuszenie lęku jest swego rodzaju wprowadzeniem.
Jak w końcu zauważyliście w tytule tegoż wpisu chodzi o jakieś
szkło, tylko jakie? Podczas wakacji jeszcze udało mi się nabyć
okulary przeciwsłoneczne. Bardzo fajne, tanie, eleganckie z filtrem
a jednocześnie nie przyciemniające jakoś bardzo widoku. Szkła
zostały zrobione tak by koncentrować się na redukcji światła
odbitego. Dzięki temu widzę dużo wyraźniej przykładowo prowadząc
samochód. Mam niestety sporą nadwrażliwość na światło i kiedy
z nieba leje się żar a słonko bezlitośnie wykorzystuje każdą
jasną powierzchnię nie mówiąc już o tej odbijającej,
metalicznej czy lustrzanej moje oczy błagają o litość. Stąd ów
okulary okazały się świetnym zakupem ;) Zauważyłem jednak jedną
ciekawą zależność... Kiedy przechadzałem się po bazarku w
okularach robiłem się jakby odważniejszy. Nie chodzi tu o żaden
szpan, bo nie mam czym szpanować. Dziś okulary przeciwsłoneczne to
dosyć powszechna sprawa, a te swoje made in china kupiłem po
taniości w Auchan więc nie uważam bym miał czym szpanować. Nie
chodzi też o ten taki psychologiczny efekt ukrywania oczu. Tutaj
przypomina mi się eksperyment Zimbardo,
podczas którego strażnicy więzienni otrzymali ciemne okulary by
więźniowie nie mieli z nimi kontaktu wzrokowego. Moje szkła nie
dają tej możliwości. Oczywiście ten kontakt wzrokowy poprzez
przyciemnienie może być utrudniony w oddali, ale z bliska moje oczy
są dobrze widoczne. Chodzi o coś zupełnie innego... Zupełnie
jakbym nakładał maskę zamiast okularów. Oczywiście nie jest tak,
że nagle robię się ultra śmiały i bezproblemowy jak jestem w
okularach, ale czuję znacznie mniejsze obciążenie wywołane
stresem.
Być
może okulary pozwalają mi się bardziej wyłączyć nawet wbrew
mojej świadomości, kto wie... Jednak w ostatnim czasie poruszając
się po ulicach odkryłem więcej ciekawych przykładów „efektu
szkła”... Choćby moja rola jako kierowcy. Uwierzcie mi, że
jestem zupełnie innym kierowcą jak pieszym. Znacznie częściej
dziękuję kiedy ktoś wykaże się uprzejmością na drodze.
Znacznie częściej też podejmuję różne ryzyko związane z ruchem
drogowym. Czasami trzeba. Są bowiem sytuacje podczas, których jeśli
się nie nagnie jakiegoś przepisu i np. nie wymusi pierwszeństwa
lub nie nakłoni kogoś by przepuścił to można stać w miejscu
nawet cały dzień. Wie o tym chyba każdy polski kierowca
szczególnie taki, którego miano kierowcy nie kończy się wyłącznie
na poprawnie zaliczonym kursie i zdanym egzaminie państwowym
dopuszczającym do odebrania prawa jazdy i poruszania się pojazdami
zgodnymi z kategorią. I owszem można powiedzieć, że to żaden
„efekt szkła” tylko zwyczajne przystosowanie się do warunków
panujących na drodze takich jak to, że jeśli nie przestrzegasz
pewnych niepisemnych zasad to giniesz. Jednak i tak uważam, że
przynajmniej w moim przypadku na tym się nie kończy. Kolejnym
przykładem jest właśnie moje uczestnictwo w ruchu drogowym jako
pieszego. Przyznam się, że jako mocno zaburzony psychicznie
człowiek uwielbiam wchodzić sam ze sobą w porządną polemikę
poruszając się po mieście. Zaburzony nie oznacza jakiejś ciężkiej
psychozy, odnoszę wrażenie, że większość jest w stanie tak
sobie pomyśleć czytając taki zwrot, ale zaburzeniem jest choćby
właśnie nieśmiałość utrudniająca kontakty społeczne czy też
właśnie fobia społeczna. Wracając jednak do tematu moich
monologów to prowadzę je od najmłodszych lat jeszcze z czasów
podstawówki. Jak byłem mały to wprawdzie w ogóle do pewnego
momentu nie przejmowałem się czy ktoś usłyszy to co pod nosem
sobie suchsam, ale potem przez lata zacząłem na to uważać.
Starałem się więc by otwierać dzióbka dopiero wtedy kiedy inni
przechodnie byli na tyle daleko by nie słyszeli co mówię i że w
ogóle mówię, a także by nie mieli możliwości spoglądając na
mnie zauważyć, że poruszam ustami. No właśnie – przechodnie...
Kierowców to nie dotyczyło. Nie zwracałem totalnie uwagi na to, że
Ci również jeśli nawet nie w szybie to przez lusterko któreś
mogą zauważyć jakiegoś dziwnego gostka co gada sam do siebie. W
rzeczywistości dopiero niedawno zacząłem na to zwracać uwagę i
próbować się z tym kryć także przed kierowcami lecz wychodzi
różnie :/ Nie oceniałem bowiem wcześniej ich z punktu widzenia
dodatkowych podmiotów a raczej szacowałem pojazdy na drodze
całościowo jako obiekty.
Rozpisałem
się nieco więc już będę kończył. Mam nadzieję, że każdy z
was wyciągnie coś z tego dla siebie bo wydaje mi się, że są to
dosyć ciekawe obserwacje. Mam nadzieję też, że ten wpis będzie
mieć znacznie większą wartość dla was niż tylko uznanie mnie za
jakiegoś dziwaka, który bez problemu pisze publicznie o tym, że
jest zaburzony i gada sam do siebie na ulicy xD Jeśli ktoś nadal
uważa mnie za kogoś psychicznego trudno xD Nie mam możliwości
przekonania nikogo do zmiany zdania jakimiś twardymi argumentami,
ale uspokajam, że nie słyszę żadnych głosów ani nie mam
rozdwojenia jaźni tylko lubię sobie po komentować swoje własne
myśli na głos, a w zasadzie szeptem, ewentualnie półgłosem. Tak
już mam i co zrobisz :D Mam tylko nadzieję, że czytając to sam
czujesz się nieco mniej dziwaczny :D I tym oto optymistycznym
akcentem kończę dzisiejszą notkę. Jeszcze raz życzę zdrowych i
wesołych Świąt. Do napisania ;)
Też tak mam, że czuję się odważniejsza w okularach! Może dlatego, że oczy wyrażają niepokój, a jak się go zasłoni okularami, to wtedy nic nie widać. ^^
OdpowiedzUsuń