Psia mać...

Witam po kolosalnej przerwie :D Dla cierpliwych „inaczej” jeśli takowi są, czyli Ci, którzy czekali na następny wpis tylko po to by uznać coś w rodzaju: „Jej, jak długo...” to przypominam, że jestem obecnie w trakcie studiów II stopnia i choć teraz mam wakacje to gorączkuję się z tematem na swoją pracę magisterską i z paroma innymi sprawami ;) Słowem wstępu więc podzielę się z Wami taką małą refleksją na temat niniejszego wpisu oraz wspomnę nieco cóż to wydarzyło się do tej pory w moim życiu. Mniej cierpliwi mogą przejść do następnego akapitu jeśli ich to nie interesuje ;) Dziś czuję się względnie dobrze co nie oznacza, że jakoś super i wspaniale, ale jakoś daję radę pomijając kręcenie w głowie i niedobór snu spowodowany tym co się dzieje za moim oknem. A dzieje się to, że panowie z telekomunikacji grzebią coś w studzienkach i mało, że hałasują przy tym to jeszcze bluzgają się od samego rana. Teraz jak już dawno nie śpię to o ironio zachowują się całkiem cicho. W każdym razie humor jako taki mi dopisuje bowiem nigdzie nie muszę dziś jeszcze iść więc mój wpis może mieć specyficzny i dość łagodny charakter. Chciałem w nim bowiem poruszyć pewien bardzo ważny temat, który już od ponad roku chodzi po mojej główce i miały się sypać gromy poważne w stosunku do wielu miłośników czworonogów. Na ich szczęście zapomniałem do tej pory większości swoich uwag a dziś naprawdę nie mam ochoty wprowadzania na blog jakiegoś negatywnej energii i myślałem by pozwolić temu tematowi jeszcze czekać, ale jednak uznałem, że lepiej będzie napisać go tylko w innej formie. Chodzi przede wszystkim o to, że podobnie jak wiele uwag dotyczących tego tematu tak też wiele samych tematów na blog zwyczajnie zapomniałem do tej pory i w głowie mam tylko ten i jeszcze inny, który chciałem opisać w jeszcze bardziej specyficznej formie i zdecydowałem, że nie nadaje się on na wpis po tak długiej przerwie, chyba że byłbym oszczędniejszy w pisaniu takich wstępów jak ten (zwłaszcza, że do niego w takiej formie jak rozpocząć i prowadzić dalej chciałem w ogóle taki wstęp nie pasuje) a mniej oszczędny w samej treści co do tematu, tam jednak jest większe nastawienie na emocje niż treść więc siłą rzeczy tej treści za wiele to nie będzie. No chyba, że się rozpiszę bowiem nie pierwszy to raz zapowiadam krótki wpis, a wychodzi często taki przyzwoity :D Drugi powód to obecny temat czeka już dosyć długo (a tamten jest całkiem świeży) i o ile nie grozi mi by całkowicie o nim zapomnieć o tyle chodzi o to, że mogę w końcu odwlekać go w nieskończoność a z każdą zwłoką będzie bardziej tracił na wartości. No i trzeci powód to akurat mamy wakacje i w pewien sposób temat ten wpasowuje się w owy czas :D Wakacje mam również i ja. Oficjalnie od 1.07.2018 r. a właściwie od 30.06.2018 r., który stanowił datę mego ostatniego egzaminu i wpisu do indeksu. Nieoficjalnie wakacje mam od wczoraj i sam nie wiem jak długo to potrwa. Ale spokojnie, nie chodzi o szkołę bowiem oceny miałem mistrzowskie :D tylko tym razem chodzi o pracę… Dostałem jej tyle, że przepracowałem pół miesiąca i szykuje się kolejna fala. Trzeba przyznać na nudę nie narzekam a marzy mi się by tak po prostu poleniuchować :/

Tylko jak tu leniuchować skoro trzeba iść i sprzątać po czyiś odchodach? Temat wydawałoby się prawie stary jak świat. Każdy na to narzeka, że miasto brudne, że dzieci się w tym tytłają, że można pośliznąć się i nawet potłuc się lub coś sobie złamać albo mając wyjątkowego pecha nawet stracić życie jak przykładowo uderzy się z impetem w coś twardego, już nie mówiąc ostrego (a w mieście zwłaszcza takich elementów nie brakuje) już nie wspomnę o wielu innych powodach do narzekania i podniesionego ciśnienia, a każdy to robi… Tak bowiem tych, którzy nie sprzątają po swoich pupilach i traktują czyjś prywatny teren jako wychodek dla nich jest rzekłbym nawet więcej niż tych, którzy mówią, że tak robić się nie powinno. Wyobraźmy sobie taką hipotetyczną i absolutnie absurdalną sytuację – jest sobie pewna para, która postanowiła, że chce mieć dziecko, ale dzieci jak są małe to sporo fajdają, pieluchy są potrzebne, po co tej parze taki wydatek? Chcą dziecko, ale bez jego nieczystości więc starają się, potem rodzi im się i mają, ale wyprowadzają sąsiadom na płot xD Kuriozum zupełne zwłaszcza, że tak małe dzieciątko nie kontroluje jeszcze zwieraczy etc. ale wyobraźcie sobie jak bardzo to byłoby chore i nieetyczne. Jestem pewien, że w tej sytuacji zadziałał by aparat państwowy, który co najmniej zabrał by to dziecko od tych zwyroli, a jakby chciał to przy okazji zabrałby zwyrolstwo do jakiegoś psychiatryka. Tak i w tym oto momencie nazywam osoby wysadzające pieseczki na czyimś terenie bez sprzątnięcia po nich zwyrolami. Całkowicie bowiem zasłużyli sobie na ów określenie. Sami bowiem na pewno by nie chcieli by ktoś zostawiał im takie niespodzianki, a sami to robią. Dałem tutaj przykład z dzieckiem, ale ze zwierzęciem jest dokładnie taka sama historia. Kupujesz, decydujesz się na nie to nabywasz również jego odchody i bierzesz zań pełną odpowiedzialność, to naturalna kolej rzeczy. Dlaczego tyle osób tego nie rozumie? I dlaczego mamy prawo tak nisko karze takie właśnie osoby, że wręcz nie opłaca się zawiadamiać odpowiednich organów. No powiecie błahostka to i nie ma co karać i robić zadymy, tylko że to takie samo niszczenie cudzej własności jak wandalizm, a ten zdaje się ma odpowiednie paragrafy. Poza tym jak już wspomniałem mając ogromnego pecha można się na tym nawet zabić :D W przypadku kiedy ktoś ma pośredni udział w czyjejś śmierci to stawia się mu zarzut przed sądem nieumyślnego spowodowania śmierci a tutaj? Tutaj to każdy by orzekł, że to wypadek był i straszna tragedia bo był człowiek i nie ma człowieka a wina niczyja i jeszcze byłby śmiech bo to takie strasznie zabawne by było, że człowiek na gównie się zabił. Temu człowiekowi chyba raczej do śmiechu by nie było gdyby mało, że się umorusał cały w czyimś łajnie to wstać już by nie mógł i nawet zakląć nie miał by jak. Gdzie wasza godność pytam? Tam chyba skąd wychodzą te nieczystości… Ostatnio widzę hit sezonu w moim mieście, wysyła się dzieci z psami po to by czasem nie można było wyrazić swej dezaprobaty w ciężkich bluzgach przyłapując dzieciaka wysadzającego psa na twoim ogrodzeniu. Bo jak tu bluzgać na dzieciaka skoro on winny nie jest, że rodzice mu tak kazali? Tak samo ten pies winny nie jest, że go natura wzywa. Nie raz też mam okazję chodzić po mieście w niepogodę i przykładowo jest wszędzie pełno kałuż wokół, których jest cienka dróżka, którą można przejść nie mocząc sobie butów, ale nie bo na tej dróżce dumnie spoczywają psie odchody… Noż jasny gwint wybór albo leźć po kałuży i moczyć buty albo wpakować się prosto w cuchnące łajno… Kto robi takie rzeczy? Pomijam już fakt, że powinno być kategorycznie natychmiast sprzątnięte, ale jak zamierza zostawić to czemu nie wysadzi tego psa do kałuży skoro i tak każdy omijać ją będzie tylko w jedynym miejscu gdzie da się przejść? To jest rażąca nieodpowiedzialność. Nieodpowiedzialnym ludziom odbiera się dzieci jak już wspomniałem, czemu psów się nie odbiera ludziom nieodpowiedzialnym? Żeby dzienniki miały co nadawać, że ten czy tamten psa zakatował? Co ma wspólnego jedno z drugim? No właśnie nieodpowiedzialność, reszta jest już tylko kwestią poszerzania granic.

A skoro już przy odpowiedzialności jesteśmy i poszerzaniu granic przy jej braku to przyznajcie się ilu z was idiotów nieodpowiedzialnych nie przyczepia psa lub nie zamyka go w domu kiedy otwieracie bramę, nie mówiąc już jak zostawiacie ją otwartą? Sytuacja z życia wzięta, idę sobie raz ulicą i słyszę głos kobiety do jej pupila „jak się tam znalazłeś?”, no pewnie tak, że mężuś bramę otworzył i zapomniał, że piesek jest wolno biegający na podwórku… Ta bezmyślność po prostu wbiła mnie w ziemię. Ludzie do jasnej anieli przecież ulicą chodzą inni ludzie nie wspominając dzieci, a pies jakby na to nie patrzył cechuje się agresją. „Oj bo on nie gryzie, jeszcze nikogo nie pogryzł...”, może ze znajomych i rodziny, ale ile jest takich przypadków kiedy najłagodniejszy pies atakuje? Sam zostałem pogryziony przez właśnie takiego łagodnego pieseczka, którego robiłem za pierwszą ofiarę, a poza głaskaniem nic mu nie robiłem. Nikt nie wie co siedzi w głowie zwierzaka, nawet człowiek może od tak na pstryk zwariować i historia zna takie przypadki. Mój świętej pamięci ojciec przykładowo opowiadał mi o tym jak nauczyciel podczas sprawdzania listy zwariował. Nie pamiętam już tylko czy to akurat podczas jego lekcji czy w innej klasie. W połowie odczytywania listy facetowi odbiło. Uważacie, że psu nie może? Przecież w dużej części jego organizm funkcjonuje podobnie jak ludzki. W każdej chwili może mu odwalić i nawet nie będziemy o tym wiedzieć bo natura nie wyposażyła nas w żadną telepatię, a wy zostawiacie sobie otwarte bramy, puszczacie piesełki w samopas po ulicy a ludziom to nawet bronić się przed atakami nie wolno bo zaraz obrońcy praw zwierząt wkraczają i to jest chore. Bowiem tu mamy do czynienia z prawem absolutnie chroniącym właściciela psa w przypadku takiego incydentu bo jak strzelę kopa w geście obrony takiemu psu i nie znajdzie się żaden świadek potwierdzający, że zostałem przez niego wcześniej zaatakowany to wówczas ja karnie odpowiadam za znęcanie się na zwierzęciu… CHORE!!! Nie winię tutaj psów co warto podkreślić, mają bowiem więcej rozumu w główce niż ich właściciele. Za to jednak co dzieje się z psem poza placówką właściciela to on powinien odpowiadać tak samo karnie jak i w każdy inny sposób. Dokładnie jak za dziecko, przykład jest dosyć trafny bowiem za to co dziecko narozrabia odpowiadają rodzice i tak samo jeśli to dziecku stanie się jakaś krzywda, której winne jest samo dziecko, odpowiadają rodzice bo nie upilnowali a mają obowiązek. Tak samo powinno być z psami.




Oczywiście tych srogich słów, które i tak są dosyć delikatne (miały iść dużo większe gromy w pierwotnej wersji) NIE kieruję do właścicieli psów, którzy są odpowiedzialni i nie podkładają niespodzianek cuchnących innym ludziom ani nie puszczają piesków w samopas. Dla nich pełen szacunek i z tego miejsca pozdrawiam swojego brata, który wprawdzie ma małego pieska, który naprawdę nie jest w stanie wyrządzić komuś większej krzywdy, a jednak zawsze upewnia się przed otwarciem bramy czy jest on w domu. Dla takich osób mam pełen szacunek i uważam je za godnych tego by mogły posiadać takie zwierzątko. Dla tych, których do tej pory taki prosty pomyślunek przerastał mam tylko jedną radę – zmienić nawyki lub ewentualnie oddać psinę komuś, kto nie skrzywdzi zwierzaka i nie pozwoli by ten kogoś skrzywdził.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieśmiałość za kierownicą

Wigilijna refleksja

Grzechy portali randkowych