(Nie)Dobry "Dzień dobry"
Codziennie mijamy na ulicy różne
osoby. Starsze, młodsze; śmielsze lub mniej śmiałe. Każdy z nas
w kontakcie z drugą osobą wymaga pewnego poziomu kultury i
zachowania pewnych norm społecznych. Pytanie jednak czego wymagamy
od samych siebie? Pokłonienie się drugiej osobie oraz wypowiedzenie
magicznego „dzień dobry” lub też „cześć” w bliższych
relacjach jest już dosyć starym zwyczajem głęboko zakorzenionym
we współczesnej kulturze i obyczajach społecznych. Co się jednak
stanie gdy zabraknie tego zwyczaju na ulicy czy w innym publicznym
miejscu? Osoba, która z daleka nam się nie kłania dosłownie z
miejsca ma przypinaną łatkę źle wychowanej, bez kultury
osobistej, która nie okazuje należytego szacunku. Któż z nas
jednak zastanawiał by się nad przyczynami takiego zachowania i
zadał by sobie trud przemyślenia konsekwencji przypisania ów
opinii do drugiego człowieka? Nie oszukujmy się. Często pozwalamy
sobie na stanowczo zbyt wiele w kwestiach kultury. Wymagamy od innych
by sztywno przestrzegali pewnych norm, których to sami nie zawsze
tak dokładnie przestrzegamy. Bo ileż to razy możemy spotkać się
z kimś kto uważa się za tego ważniejszego (choć nie wiadomo z
jakich konkretnie powodów) i to właśnie jemu najpierw trzeba się
z daleka kłaniać i go witać? Ile razy to my jesteśmy tym kimś?
Czy to naprawdę takie ważne by pokazywać komuś swoją wyższość?
A może właśnie to nie pokazywanie jakiejś tam wyimaginowanej
wyższości będzie ów wyższością? Skąd w ogóle takie
pragnienia? Do czego komu ta wyższość potrzebna? Czy to tak
naprawdę my nie jesteśmy tymi ludźmi bez wychowania i bez kultury
jeśli się tak wywyższamy? Warto zadać sobie te pytania za każdym
razem gdy spotykamy jakąś osobę w miejscu publicznym i już mamy
ochotę ją jakoś zaopiniować. Warto także zdawać sobie sprawę,
że ktoś może mieć powód do zaniechania tego klasycznego „dzień
dobry”. Na przykład może dla odmiany akurat nieco się poniżać
i wstydzić. W naszym społeczeństwie nie brakuje osób nieśmiałych
a także dotkniętych fobią społeczną. Są to przypadłości,
które nie ułatwiają tego sztywnego trzymania się norm społecznych
w każdej możliwej sytuacji. Zarzucanie takim osobom, że są bez
kultury jest jak zarzucanie osobie bez nogi, że nie chodzi normalnie
bo jej się nie chce... Inną dolegliwością, którą znam z
autopsji jest „prozopagnozja”. Wydaję mi się, że temat niezbyt
często poruszany. Ja sam trafiłem przez przypadek na to określenie
i szybko udało mi się powiązać je z moją dolegliwością, którą
w zasadzie odziedziczyłem po swym ojcu i miałem jej świadomość
przez całe lata lecz nie zdawałem sobie sprawy z tego, że zjawisko
to zostało nazwane i zbadane. Polega na braku zdolności w
odróżnianiu twarzy tak w telegraficznym skrócie. W moim przypadku
na całe szczęście dolegliwość jest stosunkowo słaba i nie
sprowadza się do tak ekstremalnych przypadków jakie zna historia,
ale i to wystarczy bym czuł się niepewnie w miejscach publicznych
spotykając co rusz kolejne znajome mi osoby. Rzadko kiedy zdarza mi
się je odróżnić od wielu osób, których totalnie nie znam.
Prozopagnozja w połączeniu z fobią społeczną i nieśmiałością
jest wybuchową mieszanką, która sprawia, że za każdym razem
podczas poruszania się w przestrzeni publicznej na 90% mam pewność,
że przynajmniej jedna osoba pomyśli sobie o mnie jako o kimś bez
kultury. Czy słusznie? Czy te kłanianie się z daleka w pas jest
naprawdę tak bardzo ważne? Powinniśmy się zastanowić co tak
naprawdę jest ważne w naszych relacjach z innymi. Nikomu bowiem
koronka się chyba nie naruszy jak nie usłyszy z daleka „dzień
dobry”. Kultura jest cennym dziedzictwem, ale i tu trzeba znać
umiar. Należy zdawać sobie sprawę, że gdzieś kończą się
normy, a zaczyna po prostu człowiek. Tak, to kultura nas humanizuje
i odróżnia człowieka od zwierzęcia, ale czy to ów „dzień
dobry” stanowi o kulturze lub jej braku? Moim zdaniem w żadnym
wypadku... Bowiem wystarczy odwrócić nieco sytuację by się
przekonać ile ludzi krzyczy z daleka „dzień dobry” a kultury
nie mają żadnej po głębszym poznaniu... Oczywiście stwierdzenie
braku jakiejkolwiek kultury można rozpatrywać wyłącznie jako
potoczne stwierdzenie poziomujące w kulturze uczestników
społecznych, ponieważ brak kultury nie istnieje. Każdy jakąś ma.
Co najwyżej można mówić właśnie o dochowywaniu norm
społecznych, w których dana kultura może się mieścić lub też
nie. Z tego właśnie względu należy się szacunek każdemu, nawet
temu co na zawołanie nie mówi „dzień dobry”. To piękny
obyczaj lecz jak widać może mieć swoją cenę szczególnie tam
gdzie jest nietolerancja. Przykładów ludzi mających swe powody by
za każdym razem nie mówić „dzień dobry” może być więcej.
Jest bowiem mnóstwo innych dolegliwości niż te wyżej wymienione.
Dobrym przykładem by zobrazować jak ciężko osobie nieśmiałej z
fobią społeczną i/lub prozopagnozją jest się silić na ów
„dzień dobry” jest zespół Tourette'a.
Osoby chore na zespół Tourette'a chyba najlepiej wiedzą jak to
jest robić coś wbrew własnej woli a potem widzieć jak bardzo
krzywo patrzą na to inni. Apel mój gorący byśmy uważali na swoje
własne opinie i próby szufladkowania. Kiedy ktoś wzbudza nasze
wątpliwości, nawet jakby wydawało się, że go znamy, pomyślmy o
tym jakie może mieć ku temu powody i jacy my sami jesteśmy bo
możliwe, że w tym tkwi sedno naszego zaskoczenia.
Tą
notką na temat powitań chciałbym powitać wszystkich czytających
gorąco. Stawiam swoje, właściwie to już drugie kroki jeśli
chodzi o blogowanie. Pierwsze miały miejsce na blogu nieśmiałych
podpiętym pod forum, którego jestem użytkownikiem –
www.niesmiali.net.pl –
polecam gorąco, według mnie najlepsze miejsce zrzeszające osoby
nieśmiałe i nie tylko a ponadto najprzyjaźniejsze forum na jakim
do tej pory miałem okazję się udzielać. Blog nieśmiałych
należał do administratora forum, z którym wspólnie dokonywaliśmy
wpisów dotyczących nieśmiałości i pokrewnych tematów, a także
własnych refleksji. Blog został zamknięty z kilku powodów, a jego
zawartość przepadła. Ten blog chciałbym poniekąd poświęcić
takiemu wskrzeszeniu pewnych przemyśleń jakie zawarłem w tamtym, a
także nieco zarzucić go swoimi refleksjami. Wskrzesić wszystkiego
niestety mi się nie uda bo już naprawdę mało pamiętam, a prócz
wymienionych powyżej nieśmiałości, fobii społecznej i
prozopagnozji cierpię także na cukrzycę, która zjada moją pamięć
;) Obecny wpis jest jednym właśnie ze wskrzeszonych tematów,
całkowicie z głowy bo nie mam żadnych kopii nigdzie zapisanych i
już widzę, że prócz nazwy tematu ten wpis ma naprawdę niewiele
wspólnego z tamtym z bloga nieśmiałych. Postaram się tu pisać o
dość istotnych rzeczach oraz takich o jakich nie zawsze ludzie chcą
mówić między sobą a i dość często jedyne o czym marzą w
danych kwestiach to jak najszybciej o nich zapomnieć i upajać się
myślami, że wszystko jest dobre jeśli jest takie jakie oni
postrzegają. Brzmi to troszkę jak robienie komuś o coś wyrzutów,
ale myślę, że takie by było gdybym pisał o kimś konkretnym ;)
Na obecną chwilę jest to jednak tylko próba zachęcania do
refleksji i nakreślenia powagi zagadnienia. Obecnie nie mam za dużo
czasu na takie rzetelne prowadzenie bloga, a ponieważ nie chcę też
pisać byle czego „co tam ślina na język dziś przyniesie”
toteż długie odstępy między poszczególnymi wpisami to raczej
będzie taka norma myślę. Nawet takie miesięczne, więc jak coś
ostrzegłem :> Choć pewnie nie zachęciłem ^^ Polecam
subskrybcję, jeśli jest taka możliwa bowiem nie zapoznałem się
jeszcze dobrze z działaniem tego bloga, ale wszystko w swym czasie a
tymczasem wielgachne DZIEŃ DOBRY ;) Chociaż wrzucam to wieczorem i
to już dosyć późnym :/ to DOBRY WIECZÓR :D
Gratuluję odwagi, że napisałeś pierwszy post! :*
OdpowiedzUsuńŚwietnie to wszystko opisałeś. Od razu przypomniała mi się sytuacja, jak nie powiedziałam "Dzień dobry" pani od niemieckiego z powodu nieśmiałości. xD
Z kolei Twoja historia Aniu przypomina mi o moich czasach szkoły średniej ^^ Miałem wtedy taką Panią od matematyki, która mnie lubiła i której generalnie bali się uczniowie. Na szczęście ja nie musiałem bo to nie był tyran żaden, a wprost przeciwnie. Jak widziała dobre dziecko (no nie oszukujmy się, do matury uczą się jeszcze dzieci :D) to i ona była dobra, ale jak wyczuła w kimś rozrabiakę to była surowa. Pewnego razu jechałem z nią autobusem do szkoły i nie pokłoniłem się. Zwróciła mi po zajęciach na to uwagę. Cenię ją jednak w tej kwestii za to w jaki sposób to zrobiła. To nie były jakieś gorzkie żale i pretensje tylko wzięła mnie na taką krótką naukę jak powinienem się zachować i na spokój mi wytłumaczyła, że powinienem ładnie się ukłonić a nie udawać, że jej nie widzę (tak tutaj lekki przytyk do mojego zachowania, ale generalnie forma poruszenia ze mną tego wydarzenia była tak bardzo wzorowa, że ani śmię mieć jakikolwiek żal). Koniec końców dzięki niej zdobyłem nowe doświadczenie takiego dorosłego uczestnika społecznego jednak każda podróż potem do szkoły była obarczona mega presją bowiem rozglądałem się po autobusie czy jej nie ma i szukałem momentu by się ukłonić tak by patzyła w mym kierunku bo gdybym miał powtarzać ten gest czuł bym się jeszcze bardziej nieswojo w autobusie pełnym ludzi. Z kolei przez swą prozopagnozję nieraz miałem problem z tym by prawidłowo rozpoznać nauczycielkę. Natomiast wiedziałem, że jeśli znów przyłapie mnie na tym, że się nie kłaniam to może już nie być dla mnie aż taka miła, a stracił bym wiele bowiem ona często poświęcała swój czas i humor bym nie miał u niej problemów z przedmiotem. Nie raz mogłem na nią liczyć bardziej niż na swą wychowawczynię, która zła nie była, ale powiedzmy, że jeszcze nie tak bardzo doświadczona :D Całe szczęście więcej Pani od matmy nie przyłapała mnie na zaniechaniu ukłonu czyli dobrze się pilnowałem, chyba że jednak nic nie mówiła, ale to raczej bezpośrednia kobitka ;)
UsuńMam rozumieć że nie powinienem wymagać od moich znajomych, aby przyspotkaniu sie ze mna przywitali w jakiś sposób, mówiac siema, hej czy cokolwiek? Dla mnie to też oznaka pewnego poziomu relacji i szacunku do danej osoby. to pewien minimum w relacjach miedzyludzkich. A jak ni to co... toczy się rozmowa, a druga osoba uznaje ze nie ma tu nic do roboty i bez słowa odchodzi... cos to nie halo. Jak ma sie ta druga poczuć? Jakby tamta miałą ją gdzieś za przeproszeniem.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony to takie pierdoły, niby nic wielkiego, ale dla niektórych jest to ważne.
Ale lekceważenie kogoś, a pojedyncze przypadki nie pokłonienia się, od których wiele osób upatruje cały sens życia kulturowego gdzie najchętniej czepiali by się każdego, że raz "Dzień dobry" nie powiedział przy czym sami często niezbyt chętnie się kłaniają choćby w odpowiedzi to coś zupełnie innego. Nigdzie nie napisałem jednak, że powitanie to coś złego, przeciwnie, niestety jednak ludzie często sugerują się skrajnymi odruchami, w których jeśli ktoś stwierdzi A to znaczy, że twierdzi również B, C, D itd. To, że nie podoba mi się jak inni z góry zakładają, że brak mi kultury bo nie kłaniam się z daleka tym bardziej, że stoję np. plecami i nie widzę tej osoby to nie oznacza, że nie podoba mi się powitanie jako takie. Stąd nawet nie wiem jak odebrać ten komentarz ponieważ najpierw pada pytanie co miałem na myśli a potem jest odpowiedź za mnie zawierająca bądź co bądź fałszywe sugestie.
OdpowiedzUsuń