Nieśmiałość za kierownicą
Witam po kolejnej solidnej przerwie. Obecnie jestem w trakcie
tworzenia pracy magisterskiej co sprawia, że mam jeszcze mniej czasu
na blog, ale powiedzmy, że nie wytrzymałem i uznałem, że już
czas dorzucić kolejny wpis ;) Dzisiaj więc chciałem poruszyć
temat nieśmiałości za kierownicą czyli ściślej mówiąc
nieśmiałych kierowców, a jeszcze konkretniej nieśmiałków,
którzy podjęli się wyrobienia prawa jazdy oraz korzystania z tego
dokumentu w życiu codziennym. Wpis ten kieruję szczególnie do osób
nieśmiałych, które planują dopiero lub rozważają chociaż
przystąpienie do kursu prawa jazdy oraz tych, którzy mogą mieć
jakieś wątpliwości czy osoby nieśmiałe lub z fobią społeczną
powinny pakować się za kierownicę.
Oczywiście
będę podpierał się tutaj własnym doświadczeniem gdyż tak się
składa, że przyznaję się zarówno do nieśmiałości jak i fobii
społecznej, a jednocześnie od ponad 6 lat jestem kierowcą, więc
myślę, że mocno kwalifikuję się do tego tematu :D Temat tak
naprawdę jest dosyć trudny i to z wielu przyczyn. Jedną z
najistotniejszych jest sprawa kluczowa czyli czy nieśmiali kierowcy
są bezpieczni i nie stanowią niebezpieczeństwa na drodze?
Jednoznaczna odpowiedź na to pytanie zdaje się być niemożliwa
ponieważ zależy od indywidualnych przypadków. Jest to niewątpliwie
ciężki orzech dla psychologów, ale można jak mniemam zrobić
tutaj małe porównanie, a mianowicie nie ma gwarancji, że
nieśmiały kierowca będzie tym bezpiecznym dokładnie jak nie ma
gwarancji, że śmiały kierowca będzie tym bezpiecznym. Jest to
zaskakująco logiczne rozumowanie do tego stopnia, że ta nieśmiałość
czy fobia nagle traci na znaczeniu a powyżej zadane pytanie traci
sens lub też jak kto woli nabiera sensu głębszego jeśli skreślimy
z niego słowo „nieśmiali”. Warto zwrócić na to szczególną
uwagę chociażby dlatego, że nieśmiałość czy fobia sama w sobie
nie odbiera poczytalności, a to właśnie ta jest jedną z
najistotniejszych cech na drodze (i to niezależnie od tego jakim
uczestnikiem ruchu się jest).
Pisałem
jakiś czas temu (prawie rok) o tzw. „Efekcie szkła”. Z pełną
świadomością mogę stwierdzić, że ten efekt niejako przekłada
się na mnie kiedy wchodzę do auta i mam ruszyć w jakąś podróż.
Na pewne rzeczy zaczynam patrzeć nieco inaczej. Można spokojnie
uznać, że staję się zupełnie inną osobą. Nie mam problemów
wymianą uprzejmości na drodze i kiedy trzeba podziękuję za
przepuszczenie mnie lub przeproszę jeśli popełnię jakiś błąd.
Błędy na drodze to powszechność i warto o tym pamiętać.
Niestety osoby nieśmiałe przywiązują ogromną wagę do własnych
błędów i często wyciąganie wniosków przyćmiewa poczucie winy
co może mieć fatalne konsekwencje na drodze, jednak odkąd jeżdżę
własnym autem nie mam z tym najmniejszych problemów. Podobnie nie
mam problemów z nauką i stosowaniem jej w praktyce – obserwacja
innych uczestników ruchu i powielanie ich zachowań (tych dobrych
rzecz jasna). Owszem – nauką – bowiem uczestnicząc w ruchu
drogowym ciągle się czegoś uczymy. Uczymy się jak radzić sobie w
trudnych sytuacjach drogowych czy też jak unikać zagrożenia
nieprzewidzianego choćby przez kodeks ruchu drogowego. Droga ma to
do siebie, że tętni życiem jej uczestników, a życie jest
nieprzewidywalne.
Z
czym może mieć problem osoba nieśmiała na drodze?
Choćby
z ogromnym natężeniem ruchu. Bywają (stety lub niestety jak kto
woli) takie sytuacje gdzie kodeks drogowy nie ma zastosowania bowiem
stosowanie się do znaków (bądź ewentualnych braków) może
spowodować, że niektórzy uczestnicy ruchu spędzą cały dzień na
tym samym skrzyżowaniu. Wówczas by tak nie było osoby zobowiązane
zgodnie z kodeksem ustępować pierwszeństwa muszą liczyć na
uprzejmość osób posiadających to pierwszeństwo a w rezultacie
oczekiwać odstąpienia pierwszeństwa lub próbować wymusić je w
sposób taki aby nie narazić nikogo na niebezpieczeństwo. To trudna
sztuka związana z szeroko pojętą tzw. kulturą jazdy, z którą de
facto nieśmiały kierowca szczególnie na początku może mieć
problem. Podobnie zresztą jak początkujący kierowca, który nie
jest nieśmiały. W całym procesie zdobywania uprawnień do jazdy
kierowca nasiąka regułami jakie panują na egzaminie oraz w
kodeksie drogowym co sprawia, że ma nieco odrealnione pojęcie o
ruchu drogowym i musi minąć odpowiedni czas jego uczestnictwa w
ruchu by można było odpowiednio przyswoić rzeczywistość drogową.
Oczywiście, dla nieśmiałego kierowcy to znacznie większe
wyzwanie, ale mój przykład pokazuje, że nie jest to zbyt wysoki
próg dla osoby nieśmiałej. Wszystko jest jedynie kwestią
praktyki. Warto także dodać, że ja nie miałem jakiegoś
szczególnego talentu do prowadzenia auta. Dość powiedzieć, że
nie tylko nie ciągnęło mnie do kierownicy, ale i bardzo się jej
bałem. Same prawo jazdy zrobiłem trochę pod przymusem i to była
droga przez mękę, ale z perspektywy czasu nie żałuję i obecnie
nie wyobrażam sobie życia bez samochodu ze względu choćby na
obecny mój tryb życia.
Co
warto wiedzieć przed rozpoczęciem starań o prawo jazdy?
Na samym wstępie warto zadbać o dobry ośrodek szkolenia kierowców
(OSK) a nade wszystko o dobrego instruktora do jazd. Ów instruktor
powinien być nie tylko profesjonalistą, który będzie pilnował
kursanta podczas jazdy a nie zajmował się rozmowami telefonicznymi
czy czytaniem gazety (niestety zaliczyłem tego rodzaju sytuacje) ale
powinien też być człowiekiem o wysokiej kulturze osobistej, który
będzie w stanie łagodnie dotrzeć do świadomości kursanta w
praktycznie każdej sytuacji. Jest to ważne właściwie chyba dla
każdego (bo niby kto lubi jak się instruktor o byle co na niego
wydziera – nikt…), ale dla osoby nieśmiałej to szczególnie
ważne. Ja miałem dwóch instruktorów i niestety pod tym względem
na obu się zawiodłem. Jazdy były dla mnie tym bardziej
traumatyczne, gdyż wszelkie nauki ciężko mi przychodziły i nieraz
w „panice” po popełnieniu jakiegoś błędu popełniałem
kolejny i kolejny. To oczywiście rodziło wszelkiej maści uwagi,
przytyki i krzyki instruktorów. Do tego wszystkiego doszedł jeszcze
„syndrom obcego auta” (myślę, że przypadek wybitnie
rzadki stąd dodatkowo jest to kolejny dowód na to, że każdy
przypadek należałoby rozpatrywać indywidualnie). Polega to u mnie
na tym, że odczuwałem dyskomfort prowadząc samochód, który do
mnie nie należał co zwiększało uczucie napięcia (o kontakcie z
rzeczami obcych napiszę prawdopodobnie w innym wpisie, gdyż jest to
dosyć ciekawa kwestia psychologiczna, w tym momencie jednak nie
warto się na tym skupiać). Tacy instruktorzy jednak też mają
swoje plusy, ponieważ nigdy nie wiadomo na jakiego egzaminatora
trafimy podczas egzaminu, jednakowoż egzaminator raczej nie może
mieć wybuchów złości, a co najwyżej może robić złośliwe
uwagi i być generalnie chamem i bucem jak ten, któremu zawdzięczam
swoje prawo jazdy xD Generalnie przewinąłem się przez 5-ciu
egzaminatorów z czego z jednym oblałem egzamin dwukrotnie (komputer
2 razy tego samego mi wylosował). Pierwszy mój egzaminator był
najlepszy z całej piątki ponieważ ułatwiał mi nieco zadając
pewne pytania kontrolne jakie wolno mu było zadać, a jednocześnie
w pewien sposób naprowadzały mnie one na to, że mogłem coś
przeoczyć. Przykład – Czy jest Pan przygotowany do jazdy? To
pytanie otrzymałem w chwili kiedy właściwe wszystko było gotowe
tylko z nerw zapomniałem zapiąć pasów i po tym pytaniu domyśliłem
się :D Po zadaniu komendy przygotowania do jazdy to pytanie wcale
nie musiało paść, ale także tym pytaniem facet nie zasugerował
mi co konkretnie może być nie tak. Egzamin ostatecznie oblałem
poprzez wymuszenie pierwszeństwa na mieście, ale ten egzaminator
jako jedyny opowiedział mi o całym przebiegu egzaminu podczas drogi
powrotnej do ośrodka i gdzie konkretnie popełniałem jakie błędy
(bo nie obyło się także bez drobnych potknięć). Drugi
egzaminator nie był tak wspaniały, ale był w porządku generalnie,
trzeci i czwarty natomiast byli dosyć neutralni, a piąty jak już
wspomniałem buc. Komentował każde moje zachowanie i zdawał się
jakby szukać elementu, który mógłby mnie wyprowadzić z
równowagi, ostatecznie jednak wystawił mi pozytywną ocenę.
A
co z kolizjami na drodze?
Kolizje mogą się zdarzyć tak śmiałemu jak i nieśmiałemu
kierowcy. Z jednej strony nieśmiali poprzez swoją bojaźń i
skrupulatność w wystrzeganiu się własnych błędów zdają się
być dobrymi kandydatami do bezpiecznej jazdy na 100%. Z drugiej
jednak strony kierowca ma ułamki sekundy na podjęcie decyzji
kluczowej i wykonanie odpowiedniej czynności, a niektóre sytuacje
wymagają śmiałych a wręcz odważnych (czasem nawet ryzykownych)
działań aby uniknąć kolizji bądź wypadku. Wszystko jednak
przychodzi wraz z doświadczeniem na drodze. Ja w ciągu swojej 6-cio
letniej kariery kierowcy jak do tej pory zaliczyłem jedynie jedną
kolizję i to taką dosyć dziwną tym bardziej, że byłem sprawcą
od strony kodeksowej choć od strony takiej ludzkiej bardziej można
mnie nazwać poszkodowanym. Wyglądało to tak, że ciężarówka nie
zachowała szczególnej ostrożności przy opuszczaniu skrzyżowania,
na którym ja musiałem ustąpić jej pierwszeństwa i chcąc uniknąć
z nią kolizji zacząłem cofać niestety taranując przy tym auto
znajdujące się za mną. „Taranując” to raczej słowo nad
wyrost bowiem jedynie lekko obrysowały się nasze zderzaki.
Uniknąłem w ten sposób kontaktu z ciężarówką, ale przez to
byłem sprawcą kolizji z innym autem. Taka sytuacja może wręcz
przyprawić o zawał osobę nieśmiałą. Pamiętam jak
zabezpieczyłem auto i będąc w szoku wyskoczyłem z niego do
kobiety, która za mną jechała. Nie wiem czemu, ale zamiast zapytać
ją czy wszystko z nią w porządku to zapytałem czy uderzyłem na
co ona odpowiedziała twierdząco. Szok niestety robi swoje i
popełniałem błąd za błędem ale nie spanikowałem tylko
załatwiłem sprawy jak człowiek, więc jak widać się da. Sprawę
ułatwił zapewne również fakt, że kobieta nie była agresywna i
była dosyć uprzejma. Potem potrzebowałem 30 minut by dojść do
siebie psychicznie by móc kontynuować jazdę pomimo że nic się
nie stało. Nie życzę nikomu takich przygód, ale niestety one się
zdarzają i to czasem nie z naszej winy.
Źródło grafiki: https://www.lookoutcall.co.uk [ACTA 2.0]
Czy
więc nieśmiały kierowca jest bezpieczny?
Nieśmiały kierowca jest dokładnie taki sam jak każdy inny. Ani
bezpieczny, ani niebezpieczny. Wszystko należy oceniać wedle
indywidualnych przypadków. O tym jaki na drodze jest kierowca
decyduje jego świadomość oraz zestaw umiejętności, a także
doświadczenie bo nie da się ukryć, że doświadczony kierowca
zawsze lepiej odnajdzie się w danej sytuacji niż „żółtodziób”.
Wie on bowiem na co należy zwracać szczególną uwagę i w którym
dokładnie momencie. To wszystko sprawia, że dla bezpieczeństwa
jako takiego nie ma znaczenia czy kierowca jest śmiały czy nie.
Ważne by zachował zimną krew i zdrowy rozsądek niezależnie od
własnych odczuć. A wy jak to widzicie? Zgadzacie się z moją
opinią? Zachęcam do komentowania oczywiście konstruktywnego. Przy
okazji nieco popracowałem nad treścią by było odrobinę
przejrzyściej. Dajcie znać czy Wam się podoba i czy to dobry
kierunek. Do napisania.
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie można być nieśmiałym tylko zdecydowanym. Jestem również zdania, że to co napisano w https://kioskpolis.pl/jak-znalezc-najtansze-ubezpieczenie-oc/#kotwica2 na pewno większości się spodoba. Tym bardziej, że raczej każdy z nas zapewne szuka najtańszego ubezpieczenia OC.
OdpowiedzUsuń