Refleksja o Ego
Witam po dosyć długiej
przerwie już. Zapowiadałem zresztą w pierwszym wpisie o tym, że
będę nie za często się rozpisywał, ale uznałem, że dosyć
mocno już zaniedbałem ten blog. Ostatnio na przemian albo brakuje
mi czasu albo nie jestem w stanie choćby ze względu na złe
samopoczucie czy brak jakiejś inspiracji czegoś napisać.
Zaskakująco często niestety nie mam sił i pomysłu o ile czasu
jeszcze dałoby radę coś poświęcić. A może to moje ego tutaj
zadziałało? Może lenistwo lub brak kasy z bloga wpływają na to,
że nie chce mi się poświęcić kilku minut mojego życia na
stworzenie nowego wpisu? A może jednak szanuję swoich czytelników
na tyle, że nie chcę pisać zbyt krótkich artykułów niewiele
wnoszących? Śpieszę zatem z wyjaśnieniem w związku z tym, że
dziś postanowiłem dokonać własnej takiej refleksji ludzkiego ego
(również jak widać mojego własnego) i w miarę możliwości
dokonać swoistej analizy ego (choć powątpiewam by mi wyszło :D).
Na dobry początek
spróbuję nieco wam odczarować „tajemnicę rzadkich wpisów”.
Faktem jest, że moim pragnieniem jest zamieszczanie tutaj choć
trochę wartościowych artykułów i w związku z tym muszę zadbać
o to by się dobrze je czytało, by z ich treści wynikało coś
logicznego a także by nie były zbyt krótkie. Wydaje się być to
dosyć logiczne. W prawdzie są fani krótkich wpisów na tym świecie
(w sumie sam do nich należę, choć wiele zależy też od samego
wpisu :D) jednak ja wolę tworzyć takie, które zajmują minimum 1
stronę A4 czcionką 12pkt. czyli taki dobry referat w podstawówce
za mych czasów. To choćby dlatego, że lubię sobie popisać jak
mam o czym i dzięki temu można bardziej wgryźć się w temat. To
bardziej pozytywne ale jednak moje ego. Mniej pozytywnym już jest
sugerowanie się brakiem kasy oraz lenistwem. Kasę z bloga czerpać
jak najbardziej można, ale tu odzywa się rzecz jasna moje lenistwo
bowiem pobieranie wynagrodzenia za prowadzenie bloga (urzędowo to
chyba podchodzi jako działalność internetowa czy coś) wiąże się
nieuchronnie z podatkami. Zasięgnąłem nieco języka w ich sprawie
u swych znajomych a także w samej sieci i... właściwie to nikt nie
wie jak to rozliczać... Ile ludzi tyle wersji, a mi niekoniecznie
chce się biegać może po jakiś urzędach czy gdzie by wypytywać o
takie rzeczy tym bardziej, że samo prowadzenie bloga jako takie jest
dla mnie ważniejsze niż czerpanie z niego zysków. Poza tym co ja
mógłbym zarobić obecnie? Grosiny... Za kilka groszy bawić się w
papierzyska troszkę nieopłacalna sprawa. Oczywiście jak
wspomniałem zysk nie jest najważniejszy lecz mógłby stanowić
świetną motywację by ciągle coś dopisywać, pytanie tylko jaką
miały by wartość te wpisy? Póki co pozostanie ono bez
jednoznacznej odpowiedzi. Jeśli chodzi zaś o lenistwo to w dużej
mierze jest niestety spowodowane stanem zdrowia, który na chwilę
obecną zmusza mnie do nieustannych zmian w moim życiu i gruntownego
niekiedy przerabiania go. Obecnie sypiam w innych godzinach niż
wcześniej i jestem w trakcie zmieniania nawyków żywieniowych co w
dzisiejszych czasach nie jest ani proste ani przyjemne a co gorsza na
razie nie widzę w ogóle postępów jeśli chodzi o mój stan
zdrowia.
Ten ot przydługi wstęp
pewnie już poważnie zagroził odpowiedniej budowie tego wpisu.
Postaram się więc przejść już bardziej do rzeczy. Powyżej
wyjaśniłem wpływ mojego ego na blog. Nie da się ukryć, że ów
ego stanowi pewną logiczną całość moich działań na blogu.
Można by rzec, że nasze ego jest z nami od zawsze i na zawsze
ponieważ z reguły jest pierwszym czynnikiem jaki się uruchamia
przed podjęciem działania w naszych głowach. Tutaj będzie mała
niespodzianka bowiem jeśli robimy coś dla innych również jesteśmy
egoistami kierującymi się własną korzyścią. Tak, wydawałoby
się, że określenie takiego człowieka egoistą to jakiś żart bo
takie zachowanie ma się do egoizmu jak biały do czarnego. Ktoś
jednak kiedyś powiedział, że gdyby nie było zła na świecie to
nie byłoby także dobra. Musi być równowaga tak jak w fizyce gdzie
ziemia czy też magnez albo zwykła bateria ma 2 bieguny. Ego jest
wpisane w nasze życie a sam egoizm jak widać nie zawsze jest tylko
zły. Wiąże się dosyć mocno z osobistymi korzyściami, ale
korzyści czerpać się da na różne sposoby. Osoba pomagająca
innym najczęściej czerpie korzyść z samej satysfakcji pomocy albo
pamięci i wdzięczności osoby, której pomógł na zasadzie „dziś
pomogłem ja mu, a jutro może pomoże on mi”. Oczywiście jest
cała masa osób czyniących coś bezinteresownie i wówczas ego
dotyczy już w zasadzie wyłącznie jakiejś satysfakcji, natomiast
zdarzają się też przypadki kiedy ktoś robi coś bez
zastanowienia, odruchowo, nie myśli o korzyściach, a te przychodzą
z czasem. Dopiero wówczas możemy wykluczyć egoizm jako swoiste
kryterium działania ponieważ odruch sprawił, że człowiek nie
myślał o korzyściach i swym działaniem wyprzedził swoją
wewnętrzną analizę korzyści. Ego jako takie jednak jest ważnym
czynnikiem kreowania naszej tożsamości i wpływania na nasze
postępowanie.
Egoizm sam w sobie nie
stanowi żadnego poważnego problemu. Jest normalnym zjawiskiem,
które można by rzec żyje razem z nami a konkretnie w nas samych i
wyłącza się tylko w nagłych i niespodziewanych sytuacjach.
Problemem jest natomiast egocentryzm. Jest to tym większy problem,
że staje się on coraz bardziej popularny i często obowiązkowy w
relacjach społecznych. Ludzie bowiem wymagają wiele od innych a w
zamian oferują... kolejne wymagania... Czy aby na pewno powinno tak
być? Czy w każdym człowieku liczy się tylko jego prywatne „Ja”?
Wśród młodych ludzi obecnie bardzo powszechne jest powiedzenie
„Miej wyje*ane a będzie ci dane”. Nie wiem prawdę powiedziawszy
co jest w tym gorsze – powszechność tego zjawiska (tylko
nieliczni już nie trzymają się podobnej zasady) czy to, że tak
często się ono sprawdza. Zwolennicy stylu „Miej wyje*ane...”
bowiem nie tylko trzymają się go wedle zasady ogromnego
lekceważenia drugiej osoby, ale często sami lubią być tak
traktowani. Otwarcie o tym oczywiście nie mówią bo przecież to
oni są „najważniejsi” na świecie, ale ten język, ta mowa
lekceważenia i wzajemnej nietolerancji podświadomie do nich dociera
i często jest to jedyna droga by dojść z nimi do jakiegoś
porozumienia. Trzeba zgrywać kogoś kto ma się za lepszego od nich
bo w przeciwnym razie to oni właśnie będą okazywać brak
tolerancji. Co ciekawe poprzez takie wywyższanie siebie nad nich i
próżną autoadorację można u nich zyskać szacunek a niekiedy
właśnie jakąś sympatię. Dla mnie osobiście jest to coś bardzo,
ale to bardzo chorego. Nazwałbym to nowotworem relacji społecznych,
który rośnie w siłę niczym choroby cywilizacyjne. Biorąc pod
uwagę masowość zjawiska można mówić wręcz o pandemii. Takie
zjawisko jest już generalnie tylko o krok do nastawienia
nienawistnego wobec drugiego człowieka. Wyobrażacie sobie żyć w
społeczeństwie nienawistnym? Ja do pewnego momentu nie wyobrażałem
sobie budowania relacji społecznych w oparciu o brak otwartości na
drugą osobę i często knuciu jak tu ją wykorzystać (co ma miejsce
obecnie) a cóż dopiero nienawiści. Dziś w prawdzie z trudem (to
wykracza ponad moje pojmowanie) jestem niestety w stanie sobie to
wyobrazić. Obecnie wiele relacji jest zbudowanych w oparciu o model
psychologicznego pasożytnictwa. Tak, każdy kto nie liczy się z
drugą osobą i rozwija w relacji z nią swoje własne ego nie dbając
o drugą osobę a z reguły wprost jej kosztem jest zwyczajnym
pasożytem. Toteż mój osobisty apel – nie bądźmy społeczeństwem
pasożytów, pozwólmy sobie na otwarcie wobec drugiego człowieka,
szukajmy swojego ego w relacjach ale wyzbywajmy się egocentryzmu. A
dla wszystkich zatwardziałych egocentryków, którzy chcą bronić
swego ego ponad wszystko i stawiają je ponad drugiego człowieka mam
tylko jedną jedyną radę – miejcie tą godność i honor
informując innych nim będą czegoś od was chcieli lub wy od nich o
tym, że dla was liczycie się przede wszystkim wy sami. Tak będzie
chociaż uczciwie.
Jak rozpoznać
egocentryzm u innych? Wydaje się to być dosyć banalne i takie
jest, ale z reguły kiedy człowiek przygląda się jakiejś sytuacji
z boku albo jeśli sam był ofiarą egocentryzmu to najłatwiej mu
wpaść na jego trop analizując całą relację (gruntownie) z
egocentrykiem. Niestety jeśli sami nie jesteśmy egocentryczni to
zdarza nam się długo nie odczuwać wpływu takiej osoby na nasze
życie ponieważ się podporządkujemy. Żółta lampka powinna
zapalić się każdemu z nas jeśli w danej relacji robimy więcej by
ją jak najlepiej podtrzymać niż ta druga osoba, a ponadto ta nie
tyle nie docenia tego, co zachowuje się jakby nasze poświęcenie
(nieodwzajemnione przede wszystkim) należało się jej jak
przysłowiowa „psu buda” lub co gorsza zaczyna nam zarzucać, że
jeszcze mało się staramy, a tymczasem sama z siebie więcej nie
daje. Czerwona lampka zaś powinna błysnąć światłem palącym oko
wprost w momencie kiedy ów osoba wejdzie z nami w jakąś sytuację
konfliktową i zacznie nas mocno za nią obwiniać szukając
wszelkich możliwych argumentów (szczególnie wtedy gdy nawet
swoiste dowody wskazują na jej winę) aby tylko udowodnić, że w
tej relacji to my byliśmy nie w porządku przy czym kompletnie
zapominając o naszym poświęceniu. W takich sytuacjach egocentryk
również często nakręca taką dramaturgię próbując udowodnić,
że to my coś nie tak zrobiliśmy, że go nie rozumiemy, że on
oczekiwał tego, tego i tego a myśmy mu nie dali. Chodzi o takie
podkreślanie tego jak bardzo nie spełniliśmy jego oczekiwań i
takim uwypuklaniu tego całkowicie pomijając przy tym to ile
spełniliśmy nie mówiąc już o tym ile właśnie on naszych
oczekiwań spełnił lub nie.
Na tym zakończę ten
wpis bo w zasadzie już nie mam pomysłu jak go dalej rozwinąć.
Marnie dziś zresztą się czuję, jest kiepska pogoda, pada, a w
takich warunkach mój umysł wyłącza się zwyczajnie. To chyba
pierwszy mój wpis, który tworzyłem 2 dni. Zacząłem go bowiem
wczoraj i dopiero teraz mogłem dokończyć. Łatwiej pisać jednym
ciągiem bo przy rozkładaniu na raty gubi się myśl :D Zatem do
przeczytania następnym razem :)
Komentarze
Prześlij komentarz