Prywatna refleksja 2
Gorąco
witam po miesiącu przerwy :) Dziś jest naprawdę upalnie. Noszę
się z zamiarem napisania czegoś pozytywnego na blogu, problem
jednak leży w tym, że o ile pomysłów na grzmienie mam mnóstwo o
tyle jednak już pomysłów na te bardziej pozytywne wpisy nieco
brakuje, zupełnie jak energii na pisanie jakiegokolwiek. Uparłem
się jednak, że napiszę coś pozytywnego, choćby pokrótce tak by
zbilansować nieco treści na blogu i nie wyjść na takiego
ponuraka, który ciągle tylko jęczy i narzeka choć zdecydowanie
mam na co.. Co rusz bowiem jakieś powody się znajdują, wystarczy
wyjść z domu. Czy jest aż tak źle? Ośmielę się powiedzieć, że
miejscami jest wprost tragicznie. Bardzo lakonicznie to ująłem
wprawdzie ale to między innymi przez to, że są pewne iskierki
pozytywne, na których dzisiaj chciałbym się nieco skupić bez
jakiejś przesadnej dominacji ;)
Wpis
troszkę pośpiesznie pisany przeze mnie bowiem słabo u mnie z
wyegzekwowaniem czasu na pisanie, a kiedy już coś go tam mam to
zazwyczaj brak sił i natchnienia co jest już chyba u mnie
standardem. Obecnie jednak mam taką chwilę przed wyjazdem, którą
postanowiłem poświęcić na pisanie bo i trochę energii we mnie
wstąpiło, a i nic konkretniejszego nie opłaca mi się ruszać bo
wymagałoby to rozgrzebania i potem zostawienia i… no cóż…
różnie potem bywa… Albo zakopuję się w jakimś bałaganie, albo
robię coś i potem nie mam pomysłu jak skończyć, nawet wpis na
blog wolę tworzyć tak bym nie musiał przerywać bo mogę się
pogubić we własnych myślach. Generalnie chodzi o to, że może mi
uciec nurt jakim chciałem kierować się kreując wpis, ale tutaj
jeszcze nie ma jakiejś sporej tragedii bowiem mogę w każdej chwili
zapisać treść i powrócić do wpisu w późniejszym terminie, a
jak coś nawet z główki wyskoczy to wystarczy przeczytać to co się
napisało do tej pory i można kontynuować. Gorzej tylko jeśli
przychodzi dokończyć w dużo późniejszym czasie lub myśl jest
szczególnie ulotna. Ten wpis pewnie też dopiero później
opublikuję bo do wyjazdu zostało mi zaledwie kilkanaście minut.
Tak wiem, że w tej sytuacji tym bardziej powinienem się streszczać,
a nie takie zapchaj dziury pisać, ale nie chcę zakończyć tego
wpisu na dwóch linijkach tekstu, a nie do końca mam pomysł na
rozwinięcie tej właściwej treści.
Chciałem
właściwie opisać w tym wpisie moje doświadczenia z uczciwością
ludzką. Taką niby zwykłą niepozorną cechą, a jak wiele
wprowadzającą dobrego do naszego życia. Jak widać tej uczciwości
jest tyle, szczególnie wokół mnie, że nawet nie mam jakoś za
specjalnie o czym pisać i muszę mocno w taki dosyć sztuczny sposób
przedłużać. Trudno to zresztą pominąć skoro zacząłem już
trzeci akapit i dopiero teraz zdradziłem o czym konkretnie ma być
wpis, ale jeszcze nie przeszedłem do jak to nazwałem właściwej
treści. Z tegoż między innymi względu nazwałem ten wpis Prywatna
refleksja 2 niejako roszcząc
sobie prawo do takiego swobodnego podjęcia tematu. W sumie może
troszkę go nawet w tym momencie skaleczyłem bo jak tak dokładniej
pomyślę to tak naprawdę z uczciwością ludzką można spotkać
się bardzo często. Tutaj nawet myślę, że nasze polskie
społeczeństwo tak generalnie to jeden z uczciwszych ludów na ziemi
bo niejednokrotnie napotykam takie sytuacje gdzie ludzie mocno sobie
nieżyczliwi potrafią być wobec siebie uczciwi. Wspominam
nawet w kwestii uczciwości często swojego instruktora nauki jazdy,
który był chamem i prostakiem, który jakby mu bardzo zależało to
mógłby na mnie zarobić oszukując mnie na wiele różnych sposobów
jednak zarówno w kwestii pieniądza jak i każdej innej był on
wobec mnie maksymalnie uczciwy. No może raz tylko była przygoda
taka, że pomylił godziny jazd ustalane ze mną, ale to mógł być
przypadek po prostu.
Niestety
nie każdy komu dajemy zarobić jest wobec nas uczciwy. Tutaj powołam
się na przykład sprzedaży jaj :D Tak, dosyć taki bliski mi
przykład bowiem od Wielkanocy (a nawet jeszcze wcześniej) zacząłem
regularnie spożywać gotowane jajka jako składnik kanapek. Czasem
też lubię sobie jajeczniczkę zrobić ;) Natomiast jakość jaj
wzywała o pomstę do nieba. Nic dziwnego bowiem byłem zaopatrzony w
tanie jajka z biedronki. Wraz z moją matulą, która również
podobnie jak ja codziennie spożywa coś z jajkiem rozpoczęliśmy
poszukiwania zdrowych jaj. Takich, po którym nie ma sensacji
żołądkowych i generalnie są smaczne, świeże i przygotowują się
jak na jaja przystało. Tak, bowiem słabej jakości jajka podczas
gotowania lubią eksplodować (autentycznie, wysadza skorupkę i
zawartość wylewa się do wody), a podczas smażenia to już w ogóle
różne cuda się dzieją, które prócz trudności w przygotowaniu
posiłku powodują także poważne zanieczyszczenie naczyń. Ich
konsystencja jest po prostu jakaś dziwna. Nie
mówię tu tylko oczywiście o jajkach z biedronki bowiem inne
markety wcale nie oferują lepszych, a w biedrze przynajmniej jest
tanio :P Jednak trzeba było się na coś zdecydować bowiem nie od
dziś wiadomo, że tanio nie musi oznaczać zdrowo a często oznacza
wręcz, że niezdrowo.
Jedno
co nam przyszło do głowy to poszukiwanie na miejskim targu
handlowców sprzedających jaja z wiejskiego chowu. Najlepiej kogoś
kto ma własne kurki i sprzedaje u nas ich dzieło ;) Najpierw
uderzyliśmy do pani, którą na potrzeby tego wpisu oraz zwięzłości
wypowiedzi nazwę panią nr 1. Pani
ta zarzekała się, że jaja są świeże, wiejskie, z kurek domowej
hodowli i bardzo dużo ludzi od niej bierze te jajka. Cena –
standardowa czyli 0,80 zł/szt. To dosyć sporo zwłaszcza w
porównaniu z tymi marketowymi, ale generalnie na miejskim targu kogo
by nie pytał to ceny mniej więcej trzymają się takiego pułapu.
Są jednak również tańsze
i droższe ale różnica to około 10 gr w jedną i drugą stronę o
czym jednak za chwilę. Jaja od pani nr 1 były całkiem spore, ale
mi i mamie zależało na jakości, a ta… no cóż… nie było
wiele lepiej niż w przypadku jaj z biedronki. Kto wie czy i nie
gorzej mnóstwo z nich bowiem wypływało na wierzch tuż po zalaniu
wodą tego samego dnia kiedy były zakupione. O czym to może
świadczyć? Kobitka kłamała przynajmniej co do świeżości jaj.
Nie da się ukryć, że jak jajko wypływa po zalaniu wodą to coś z
nim jest nie halo i można liczyć na to, że nim jeszcze woda
zacznie wrzeć jajeczko eksploduje i uwolni do niej swoją zawartość.
Uczciwość, cóż powiedzieć… widziałem może jedną panią,
która też kupiła tam jajka, a tych tłumów walących drzwiami i
oknami to jakoś nie zaobserwowałem. Kolejna pani nr 2 miała do
sprzedania (w zasadzie to ma bo cały czas tym handluje) 2 rodzaje
jajek. Jedne za 0,90 zł/szt, a drugie za 0,75 zł/szt. W czym więc
różnica? Te pierwsze to jaja wiejskie z wolnego wychodu, a tańsze
to z fermy. Kolejny raz usłyszeliśmy, że wszystko świeże, dobre
i zarówno jednych jak i drugich ludzie biorą sporo. Różnica tylko
taka, że pani nr 2 nie była w stanie powiedzieć jakie dokładnie
są te tańsze, ale twierdziła, że sporo ludzi bierze. Ja z mamą
jednak uznaliśmy, że warto zainwestować w te wiejskie. Czy
postąpiliśmy dobrze? Jaja te określiłbym na takie 8/10. Czyli
bardzo ładnie pod względem jakości lecz nie perfekcyjnie. W
prawdzie przynajmniej do tego momentu to były najlepsze jajka jakie
trafiliśmy to jednak zdarzało
się, że na te 10 gotowanych jednocześnie jajek wypłynęło jedno,
dwa, czasem nawet trzy. Ale to i tak był dobry wynik. Za wyższą
jednak cenę raczej spodziewali byśmy się czegoś czego nie będzie
dało się przyczepić, a tu i owszem dało się. Stąd trafiliśmy
do pani nr 3, a ta zaoferowała jajka kolejny raz w cenie 0,80
zł/szt, ale z możliwością zniżki za dostarczenie własnego
opakowania. Ile ta zniżka wynosiła to już się nie orientuję
bowiem tego biznesu dokonywała moja matula, a jakoś nie szczególnie
paliłem się do tej pory aby zgłębić ten temat. Tutaj pani przede
wszystkim zapewniała, że jajka są świeże, a ludzie generalnie
biorą choć może nie walą tak drzwiami i oknami jak zapewniały
panie nr 1 i nr 2. Jeśli chodzi o jakość to przeciętne pod każdym
względem. Dosyć mocno przypominały jajka pani nr 1, nawet podobnie
było z wypływaniem, ale w przeciwieństwie nie chorowałem po
spożyciu. Tak, nasze poszukiwania idealnych jajek wzięły się
między innymi stąd, że wcześniej odchorowywaliśmy potrawy
jajeczne. Generalnie na jakiś czas zatrzymaliśmy się u pani nr 3 z
zakupem jaj, aż w końcu trafiliśmy na starszego pana, który
rozkładał na straganie jajka i mamie przyszło do głowy by
spróbować z nim zahandlować. Tu już nie będę posługiwał się
numerami bowiem to jedyny handlowiec płci męskiej i jednocześnie
ostatni o jakim tutaj chciałem wspomnieć. Ów pan oświadczył, że
sprzedaje jaja po 0,80 zł/szt czyli taki właśnie standardzik i
jednocześnie przekonywał, że to jaja z własnego gospodarstwa,
świeże, dobre i generalnie też sporo ludzi bierze u niego i jak to
stwierdził kiedy moja mama
oznajmiła mu, że bierze 10 na próbę, że będziemy do niego
wracać. Cóż… Jak rzekł tak się stało. Faktycznie jego jajka
okazały się być tymi najlepszymi. Jeszcze nie zdarzyło mi się by
choćby jedno jajko wypłynęło po zalaniu co niewątpliwie świadczy
o tym, że jajka faktycznie są świeże. Ponadto
mają super konsystencję po zagotowaniu (białko jest jednolite i
nie rozpada się, łatwo pokroić na plasterki) no i nie śmierdzą
tak jak bywało to w przypadku poprzednich tylko mają ładny,
łagodny, jajeczny zapach, a co najważniejsze smakują wspaniale i
po spożyciu zarówno ja jak i mama czujemy się doskonale :) Żadnych
dolegliwości czy sensacji żołądkowych.
Wydaje
się, że pan jest uczciwy, a przynajmniej jest najuczciwszym ze
wszystkich dotychczasowych sprzedawców. Ale czy na pewno? Niestety
100 % pewności nie można mieć nigdy. Tak i w tym przypadku są
pewne wątpliwości. Mianowicie starszy pan dojeżdża ze wsi bardzo
odległej co biorąc pod uwagę jeszcze ilość jajek jakimi
dysponuje niejako stawia pod znakiem zapytania czy aby na pewno te
jajka pochodzą z jego własnego gospodarstwa. Innym faktem, który
mógłby zdradzać pewne nieścisłości jest żółtko tych jaj.
Jest ono jasne, żółciutkie jak słoneczko. Mi osobiście to jakoś
bardzo nie przeszkadza, nawet wydaje się to bardziej apetyczne, ale
jak się doczytałem w odmętach Internetu jasne żółtko ma bardzo
mało składników odżywczych co jest związane ze złym żywieniem
kury i często sugeruje chów klatkowy. Trzeba przyznać, że dosyć
ciekawa to kwestia. Jednak takim najbardziej pozytywnym aspektem jest
to, że raczej nie przepłacamy i znaleźliśmy jajka, które
przynajmniej teoretycznie nie
mają negatywnego wpływu na nasze zdrowie ;) No i jajeczka są
naprawdę pyszne, wedle mnie w tym przypadku wydanych pieniążków
nie żal.
Słów goryczy jednak kilka już na samo zakończenie, bowiem brak
uczciwości w kwestii żywności czy lecznictwa to najgorsze grzechy
za jakie pewni ludzie nie powinni światła słonecznego dojrzeć. Po
prostu nie ma większego świństwa niż oszukiwanie ludzi na
żywności czy właśnie w kwestii zdrowia. Niestety żyjemy w takich
coraz to bardziej zakłamanych czasach gdzie każdy bezwzględnie
grabi w swoją stronę i nie liczy się ani z czyimś zdrowiem ani
życiem, dlatego taki rodzaj braku uczciwości niestety również
jest nagminny. Tak już totalnie na koniec życzę wam dużo zdrówka
i abyście nie dali się nieuczciwym ludziom pamiętając, że
droższe nie musi oznaczać lepsze, a tańsze nie jest ważniejsze od
naszego zdrowia, które jest wartością najwyższą. Dbajmy o tą
wartość, nie dajmy się oszukiwać i nie oszukujmy innych aby mieć
czyste sumienie. Pozdrawiam gorąco :)
A jednak jeszcze nie koniec :D To znaczy nie taki całkowity.
Dołączam tutaj aktualizację w postaci kolejnego akapitu tak w
ramach dodatkowej ciekawostki. Wpis stworzyłem w ubiegłą środę
więc nie trudno domyślić się ile dni minęło od stworzenia do
publikacji :P W tym czasie wraz z mamą zakupiliśmy jajka od Pani nr
4. Czyli już kolejnej. Pani ta twierdzi przede wszystkim, że jej
jajka są świeże i z własnego gospodarstwa. Do tej pory zrobiłem
sobie z nich jajecznicę i generalnie były dobre. Nie chorowałem po
nich i żółtko faktycznie jest zauważalnie ciemniejsze niż u
pana, u którego wcześniej kupowaliśmy. Cena ta sama. Jednak
powiedzieć o tych żółtkach, że są intensywnego koloru to
znaczna przesada. Są jedynie lekko ciemniejsze. Nie mogę się
doczekać gotowania, które zapewne już niebawem i jestem ciekaw czy
coś wypłynie :>
Komentarze
Prześlij komentarz