Wielki powrót!

 Witam po prawie dwóch latach od ostatniego wpisu :D


Wiem, że długie oczekiwania nie namnożyły mi czytelników, a wprost przeciwnie. Niestety mam złe wieści odnośnie częstotliwości zamieszczania nowych wpisów na tym blogu lecz o tym nieco dalej. Dobra wiadomość (jak mniemam) jest jednak taka, że o blogu wciąż pamiętam i póki co zamierzam kontynuować jego prowadzenie, choć jak myślę wciąż będzie on atrakcyjny jedynie dla garstki najwierniejszych :D Oczywiście postaram się na tyle na ile to możliwe nieco to zmienić i uatrakcyjnić blog dla jak największej grupy odbiorców, ale w sumie możliwości mam nie za wiele. Jedną z podstawowych jeśli nie jedynych jest wpływanie na jakość wpisów i to postaram się wykorzystać. Obecny wpis podzielę sobie na ładne mam nadzieję akapity, które odpowiednio pokierują po treści, bowiem jest to znów taka moja refleksja połączona z treścią dodatkową. Obecnie czytasz wstęp, co w sposób oczywisty wynika z treści akapitu, ale przypominając dodatkowo grzechu wielkiego nie czynię, a jedynie zaznaczam na swój sposób, że dalej czeka na Ciebie więcej treści jednakże nieco tematycznie zróżnicowanej. Ty wybierasz z czym chcesz się zapoznać, jednak zachęcam jak najbardziej do przeczytania całości i życzę miłej lektury. Najlepiej równie miłej jak moja przyjemność z pisania tego postu ;)


Co się działo przez 2 lata mojej nieobecności i jak widzę mój powrót, czyli jakie zmiany przewiduję na blogu i czy je przewiduję? :D


W ciągu ostatnich dwóch lat byłem pochłonięty pisaniem pracy magisterskiej. Wspominałem we wcześniejszych postach, że podjąłem studia II stopnia. Pracę magisterską przyznam szczerze, że powinienem obronić w roku 2019, a więc spóźniłem się rok. Dlaczego? Rok czasu dodatkowo zajęło mi przygotowanie pracy magisterskiej. Niestety nie wybrałem sobie wdzięcznego tematu, być może kolejny wpis na blogu poświęcę maturzystom, którzy są zainteresowani studiowaniem, gdzie opiszę, w jaki sposób najlepiej dobierać studia i co wziąć pod uwagę podczas przygotowywania się do napisania pracy dyplomowej w oparciu choćby takim ogólnym jeśli chodzi o błędy jakie sam popełniłem co skutkowało wydłużeniem okresu studiowania i niepotrzebnymi stresami. Nad tym jednak się jeszcze zastanowię bo prawdę mówiąc w internecie, jeśli się dobrze poszuka to wiele osób daje mnóstwo cennych wskazówek i poniekąd korzystając z nich 3 lata temu wybrałem sobie właśnie studia II stopnia, które będę wspominał jako najwspanialszy mój okres edukacyjny oraz jedną z najlepszych moich decyzji życiowych, choć nie pozbawionej pewnych wad, które jednak nie przysłoniły możliwości odbioru przeze mnie tego okresu jako najwspanialszego. Z resztą rekordu raczej nie poczyniłem, bo skądinąd wiem, że rok przewlekłości z obroną pracy magisterskiej to jest w zasadzie wielkie nic, w porównaniu do wyczynów wielu innych studentów i nie chodzi mi tylko o uczelnię, na której ja studiowałem. Pracę magisterską ostatecznie obroniłem 25 lipca (tak jest, w sobotę :D ) z wynikiem bardzo dobry. Obrona ze względu na reżim związany z obecną sytuacją epidemiologiczną odbyła się za pośrednictwem technologii teleinformatycznej czyli online :D Nie różniła się ona niczym od zwykłej obrony poza tym, że jej przebieg był nagrywany podobnie jak egzamin na prawo jazdy no i wszyscy mówili do kamerki :D Niestety uczelnia od strony technicznej mocno mnie zawiodła i nawet ja miałem sporo problemów, które przełożyły się w 10 minutowe opóźnienie bowiem byłem niedoinformowany w pewnych kwestiach i miałem do tego pewne problemy ze sprzętem, których być może udało by się uniknąć gdyby były zaplanowane jakieś testy przed dniem obrony. Więc wyobrażam sobie jak mogło to wyglądać w przypadku mniej technologicznych studentów np. starszego pokolenia.


No dobrze, ale skoro jeszcze w lipcu uwolniłem się od pracy magisterskiej to dlaczego wpis jest dopiero w sierpniu? W międzyczasie jeszcze przed obroną lipcową uległem wypadkowi. Niestety zaniedbałem swoje zdrowie, a ponieważ miałem zaległości w pracy i mało już czasu na przygotowanie się do obrony zacząłem gonić właśnie za tymi zaległościami co okazało się fatalne w skutkach dodatkowo w połączeniu z upałem oraz wyjątkową zgryźliwością komarów tego roku. Zachowanie tych owadów oraz to, że miały swój ogromny udział w tym, że straciłem przytomność są co najmniej podejrzane, ale nie chcę snuć spiskowych teorii w tym wpisie. Choć miałem szpitalną przygodę i przeogromny stres związany z COVIDem, bowiem jeśli chodzi o reżim to więcej wymagano ode mnie niż mi zapewniono, dość powiedzieć, że zostałem umieszczony na oddziale gdzie do osób zainfekowanych miałem ledwie kilkanaście metrów, a one same były oddzielone od głównego korytarza jedynie specjalną kotarą, to jednak największym zagrożeniem dla mnie była utrata przytomności. Po za tym nie dolegało mi nic. Miałem jedynie drobne stłuczenia. W każdym razie po obronie pracy magisterskiej i dopięciu kilku innych rzeczy osobistych musiałem nieco ochłonąć i fizycznie i psychicznie, a także nabrać sił i odpowiedniej motywacji do napisania tego posta. Ostatecznie jednak nieco ponad 2 tygodnie to chyba nie tak długo ;) Do tego warto doliczyć samo tworzenie grafiki do posta co też nieco czasu i mej energii pochłonęło i w tym momencie otwiera nowy akapit odnośnie moich planów co do bloga.


Przez tak zwane Acta 2.0, o którym pewnie już nieliczni w ogóle pamiętają mój blog w obecnej formie jest zwyczajnie do zdjęcia na pstryk jak tylko ten zamordyzm internetowy zostanie w pełni zaimplementowany i wejdzie w życie. W każdym razie aby uchronić blog przed konsekwencjami durnego prawa muszę dokonać kilku zmian, co też będzie wymagało edycji poprzednich wpisów, na którą nie wiem kiedy się zdobędę. Jedną z takich zmian jest zastąpienie grafik wyciągniętych z Google własnymi, ewentualnie usunięcie, choć wolałbym by była jakaś mała grafika bo taki ot styl sobie przyjąłem jako taka jakby wisienka na torcie i jednocześnie wizytóweczka postów. Więc nie da się ukryć, że to ogrom pracy dodatkowej dla mnie. Następnie prawdopodobnie będę musiał pozbyć się linków bo zdaje się, że zamordyzm w postaci Acta 2.0 również tego zabrania. Tkże tagi, mogą być podniesione do rangi własności intelektualnej czyjejś i wtedy co? Dupa… Swoją drogą nawet słowo „dupa” chyba może być tym, które w ramach własności intelektualnej uwali mi blog. Oczywiście to tak na pół serio, ale generalnie prawo to, to prawdziwy dramat. Jak nie dam rady uchronić bloga to trudno. I tak na nim nie zarabiam, ale współczuję wszystkim tym, którzy to robią i np. z tego żyją.


Rikord vidjeuo, czyli idioci na drogach.


Infrastruktura drogowa jak i różne pomysły rządzących nie rozpieszczają, jednak faktem jest, że są osoby, które pewnie w setkach tysięcy można liczyć, a które to nie powinny być wypuszczane na drogi publiczne, a już na pewno nigdy nie powinni mieć w ręku prawa jazdy. Na takich kanałach na YouTube jak np. STOP CHAM można zobaczyć naprawdę cudactwa nie z tej ziemi, które co roku potrafią kosztować tysiące żyć. Osobiście uważam, że w drodze do uzyskania prawa jazdy powinien pojawić się psycholog, który oszacuje czy dany kursant ma psychiczne predyspozycje do tego by wsiąść za ster pojazdu mechanicznego. Nie żadne testy, które zawsze da się obejść, tylko specjalista psycholog, który ma pojęcie co robi i który patrząc w oczy i zadając konkretne pytania oddziela kierowców od przyszłych zabójców na drodze. Mam w sumie 2 typy najbardziej znienawidzonych użytkowników dróg publicznych. Pierwszy typ taki najbardziej oczywisty to ci wszyscy idioci, którzy w imię własnego ego nagminnie łamią przepisy ruchu drogowego w sposób absolutnie umyślny, zdając sobie z tego sprawę i śmiejąc się w twarz bądź wykazując postawy roszczeniowe wobec użytkowników dróg, którzy cenią sobie rozsądek, życie własne oraz innych ludzi i użytkują te drogi zgodnie z przepisami prawa. Tutaj chyba nie ma najmniejszego pola do jakiejkolwiek polemiki. Jest to, aż nader oczywiste, że taki typ uczestnika ruchu drogowego to najgorszy możliwy (i tu niech każdy wstawi swoje najbardziej obelżywe słowo). Jednak ja mam jeszcze drugi typ odkąd zacząłem oglądać STOP CHAM. Takim typem są szeryfowie z kamerką. Nie chodzi mi bynajmniej o tych szeryfów, którzy nie wiedzą jak się jeździ trzymając się swojego pasa ruchu i na suwak, ale o totalnie inny typ szeryfa jaki wyłonił się właśnie w sieci. Są to kierowcy, którzy pokazują na swój rejestrator często krzycząc: „Jesteś na kamerce”, zupełnie jakby ta kamera miała jakąś zabójczą moc… Brzmi to trochę jak w czasach mojego dzieciństwa kiedy to zwykliśmy chcąc kogoś zastraszyć mawiać: „Jesteś u Pani!”. Podobieństwo jest rażąco ogromne włącznie z efektem bo oba te powiedzenia dają mniej więcej taki sam efekt, z czego te drugie z przeszłości zdawało się być skuteczniejsze bo wystarczyło przejść od słów do czynu, jeśli ów Pani nie miała serdecznie wywalone to była szansa na jakąś interwencję zakończoną konkretnymi konsekwencjami. Co jednak wnosi straszenie kamerką? Nic. To sprawia, że ci wszyscy ludzie jedynie się zbłaźniają co wiąże się z wieloma innymi konsekwencjami na jakie mają wpływ postawy społeczne. Podobnie zresztą jak okrzyki: „Record video!”, ja rozumiem, że to hasło do jakiegoś dziwnego typu rejestratora, który można obsługiwać hasłami tego typu, ale żałość wylewająca się z akcentu i wydzierania się na rejestrator ludzi to nagrywających jest po prostu nie do opisania. Poza tym czemu record video, skoro każdy rejestrator, o ile dobrze pamiętam nieustannie nagrywa w pętli, a funkcja wywoływana przez to hasło to jeśli już save video? To jest ciekawa zagadka.


Ale zaraz, chwila… Powiesz mi pewnie za moment, że coś tu jest wyraźnie nie halo bowiem porównuję przykładowo ordynarnych piratów drogowych z ludźmi krzyczącymi jakieś dziwne hasła w swoich samochodach. Coś tu jest wyraźnie nie tak, bo darcie gęby w aucie nikomu krzywdy nie robi na drodze. I słusznie, ale to nie jest jedyna cecha szeryfów, o których wspomniałem. Mają oni niestety często o wiele gorsze cechy, takie jak umyślne doprowadzanie do zdarzenia drogowego tylko dlatego, że mają kamerę i pierwszeństwo w danym momencie. Czyli szukanie sensacji kosztem bezpieczeństwa. Czyż to nie chore? Umówmy się. Osób bezwzględnie przestrzegających zawsze i w każdej chwili przepisów jest bardzo mało i to rażące niedomówienie. Nawet policjantom z wydziału ruchu drogowego zdarza się nagiąć jakieś przepisy. Czy jednak szlachetnym jest wykorzystywanie takich sytuacji do tego by doprowadzić do jakiegoś zdarzenia bo tak, bo ja mam rację, ja mam pierwszeństwo i z drogi bo pozabijam bo uważam, że przepisy mnie do tego uprawniają? No nie… Z tego co pamiętam kodeks drogowy nie daje przyzwolenia na wykorzystywanie zagrożeń drogowych w jakiś prywatnych celach, wszystko jedno jakich. Za to znaleźć w nim można mnóstwo zapisów na temat zachowania szczególnej ostrożności, także wtedy kiedy dany uczestnik ruchu ma pierwszeństwo. Tym czasem na STOP CHAMie szczególnie w starszych filmach można zobaczyć akcje, gdzie osoba nagrywająca ma jeszcze mnóstwo czasu na reakcję, na wciśnięcie tego hamulca by zwolnić lub wyhamować, a tymczasem nie robi nic lub nawet dociska gaz by upewnić się, że dojdzie do zderzenia. I właśnie tego typu materiały w połączeniu z tym co widzę na co dzień na ulicy wpłynęły na to, że uważam, iż na etapie drogi do prawa jazdy czy jakichkolwiek innych uprawnień związanych z prowadzeniem maszyn powinien pojawić się psycholog dokonujący selekcji, takiej na poważnie i powinien być to jeden z główniejszych filarów, najbardziej obowiązkowy jak tylko się da.





I to już koniec…


Dziękuję Ci serdecznie za poświęcony czas na przeczytanie tego postu. Następny będzie nie wiem kiedy w związku ze zmianami na blogu jakie planuję i w związku z tym, że mam konkretne plany wobec mojego życia prywatnego i to jest dla mnie priorytet. Jakie? No cóż… Nie chcę planować też nad wyrost bowiem im bardziej planuję tym mniej z mych planów wychodzi. Obecnie będę próbował szukać dobrze płatnej pracy bo obecna płaci mi głodowo :D Na razie jednak odpoczywam i gorąco pozdrawiam :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieśmiałość za kierownicą

Wigilijna refleksja

"Poczuj dziecięcą radość!"